Temat:OBÓZ GARDNA WIELKA 2003
Tekst:Nasze kochane mamusie mia³y po pielgrzymce du¿o pracy, bowiem na wypranie naszych wszystkich ubrañ mia³y jedynie 40 godzin. 40 d³ugich godzin minê³o miêdzy z wyj¶ciem z pielgrzymkowego autokaru, a usadowieniem siê w poci±gu relacji Radom – S³upsk.
15.08 niemal punktualnie wyjechali¶my z Radomia. Niemal, bowiem natknêli¶my siê w poci±gu na pewne ma³e przeszkody. Problemem owym by³y osoby, które zajê³y zarezerwowane przez nas miejsca. Chyba ¿adne z nas nigdy tak d³ugo nie ¿egna³o siê z rodzicami. Po nied³ugim czasie przyby³a do nas Policja Kolejowa, która „usunê³a” niechcianych lokatorów. W koñcu mogli¶my wygodnie usi±¶æ i rozpocz±æ podró¿ jedn± z „ekskluzywnych” linii Polskich Kolei Pañstwowych. Po pó³nocy, 16.08 z³o¿yli¶my ¿yczenia urodzinowe Krzysiowi, który otrzyma³ od nas w prezencie maskotkê, która pó¼niej otrzyma³a imiê Kopytek.
Nad ranem wjechali¶my na stacjê S³upsk. Jazda poci±giem minê³a spokojnie, pomijaj±c jedynie drobny incydent w wagonie baga¿owym, kiedy to ch³opcy zostali oskar¿eni o w³amanie. Na szczê¶cie sprawa szybko siê wyja¶ni³a i mogli¶my kontynuowaæ podró¿, której celem by³a Gardna Wielka. Czê¶æ z nas ruszy³a rowerami (Artek, Go¶ka, Marcin, Krzy¶, Kasia z bli¼niaczek i £ukasz Polañski), a reszta zafundowa³a sobie luksus, jakim by³ BUS. Jak siê okaza³o po nied³ugim czasie jedna z rowerzystek zaniemog³a i jeszcze w S³upsku wsiad³a razem z reszt± do busa. Wszystko by by³o OK. gdyby nie jeden drobny szczegó³, zapomnia³a nam o tym zawiadomiæ resztê cyklistów.J J J Ca³e szczê¶cie, ¿e ta reszta, czyli ch³opcy i Gosia, mieli telefony komórkowe i zmys³ orientacji. Bez telefonu nigdy nie dowiedzieliby siê, ¿e Kasia skorzysta³a z innego ¶rodka transportu, zabieraj±c ze sob± mapê, któr± rowerzy¶ci zast±pili zmys³em orientacji. Ostatecznie wszyscy w komplecie dotarli¶my do szko³y w Gardnie Wielkiej, J która sta³a siê nasz± baz± noclegow± na najbli¿sze 10 dni. Wszyscy byli¶my bardzo zmêczeni tote¿ nie powinien nikogo zaskoczyæ fakt, ¿e nie jednemu pl±ta³ siê jêzyk. Pad³o wiele zabawnych tekstów, jednak wspólnie zdecydowali¶my, ¿e bêdziemy wy³aniaæ TEXT DNIA. Takim textem dnia 16 sierpnia by³y s³owa Kasi: „Kto¶ musi jechaæ, ¿eby zajechaæ móg³ kto¶” J J J. Po odespaniu kilku bezsennych godzin ju¿ pierwszego dnia wsiedli¶my na rowery i ruszyli¶my w poszukiwaniu pla¿y. Jedna grupa, z ksiê¿mi na czele, na rozdro¿u skierowa³a siê na ROWY, druga grupa ruszy³a w kierunku CZO£PINA. Od tej pierwszej od³±czy³y siê trzy osoby, które jad±c na koñcu zab³±ka³y siê i dotar³y do samych Rowów. Cel podró¿y osi±gnê³y tylko dwie grupy – Czo³piñska, która wyl±dowa³a na dzikiej pla¿y os³oniêtej cudownymi wydmami, oraz grupa zagubionych, którzy mrze przywitali w Rowach. Trzecia grupa wyl±dowa³a w lesie, by³a to zapewne nauczka, ¿e nie czeka siê na s³abszych, ale có¿ cz³owiek uczy siê na b³êdach.
Nastêpnego dnia, 17.08 ju¿ ca³a ekipa ruszy³a na dzik± pla¿ê. Jedni roz³o¿yli siê plackiem na s³oñcu w oczekiwaniu na jego promienie, inni zmagali siê z wysokimi falami morza, jeszcze inni wybrali siê na spacer po pla¿y. Ten niby normalny, nadmorski spacer okaza³ siê bogat± w atrakcje wycieczk±. Artek, Kasia i Gosia mieli okazjê podziwiaæ nadmorsk± faunê, która biegaj±c po piasku przypomina³a port lotniczy „Mewa”.J Nastêpn± „atrakcj±” na drodze do Rowów okaza³a siê pla¿a, wype³niona turystami o do¶æ specyficznym podej¶ciu do natury, J J J któr± ze wzglêdu na swe przeznaczenie nazwali¶my „RAJSKI EDEN”. Owa wycieczka okaza³a siê tak¿e bardzo edukacyjna, bowiem nasi spacerowicze mieli okazje poznaæ tajniki biegania po pla¿y J J J oraz metody rozci±gania miê¶ni,J J J które bardziej przypomina³y ¿abie skoki ni¿ æwiczenia. Poniewa¿ droga do Rowów by³a d³³uuggaaa (oko³o 8-9 km),trójka naszych podró¿ników próbowa³a sobie skróciæ, co nieco drogê. Po ominiêciu ma³ej zatoczki i tym samym zmniejszeniu dystansu o kilkana¶cie metrów, Kasia z zadowoleniem stwierdzi³a: „Trzeba sobie skracaæ ¿ycie”, J J J ustanawiaj±c tym samym TEXT DNIA.
Rowy zosta³y przez naszych wêdrowników dok³adnie zbadane, wszystkie pizzerie i lodziarnie zlokalizowane. J Po tak dog³êbnym rozeznaniu, nastêpnego dnia – 18.08 do Rowów ruszy³a ju¿ ca³a ekipa. Jazda rowerem zajê³a oko³o godziny, a nasze ¶rodki transportu zostawili¶my u przemi³ego pana, który zaoferowa³ sw± pomoc.
Rozpoczêli¶my tym samym ca³odniowe pla¿owanie. Jak zwykle jedni k±pali siê, drudzy opalali, jeszcze inni grali w pla¿ow± siatkówkê. Wszystkim jednak towarzyszy³y rytmy pochodz±ce z TOMKOWEGO bom boxa J. Niestety chyba nie ka¿dy akceptowa³ te rytmy, bowiem zostali¶my zmuszeni do niemal ca³kowitego wyciszenia sprzêtu L. Na poprawê humoru J wybrali¶my siê na pizzê, która by³a w rozs±dnej cenie. Niestety nie ka¿dy móg³ powiedzieæ to samo o jej smaku L. Ka¶ka z Go¶k± nie do¶æ, ¿e dosta³y nie to co chcia³y to jeszcze ser rozlewa³ siê po talerzu, jak woda. Innym jednak widocznie pizza nie zaszkodzi³a bowiem stali siê bardzo twórczy w rozszyfrowaniu ró¿nych nazw takich jak np.: TOFIK, NOREK, czy choæby nawet imiê naszego prezesa – ARTEK. Widocznie jak na jeden dzieñ wra¿eñ by³o ma³o, bowiem na nadmorskim niebie pojawi³y siê ciemne chmury, z których zacz±³ pokrapywaæ deszcz zmuszaj±c nas tym samym do ucieczki w kierunku domu. Ucieczka ta równie¿ nie przebieg³a bez echa. Krzysio, jako jedyny z nas mia³ ze sob± p³aszcz przeciwdeszczowy i dumny z siebie wypowiedzia³ TEXT DNIA: „Po co mi mózg – mam kapok”. Dla wyja¶nienia: kapokiem Krzysiek nazywa³ swój ¿ó³ty sztormiak. Po powrocie do domu nast±pi³o oblê¿enie ³azienek. Kiedy ju¿ wszyscy byli umyci i najedzeni nadszed³ czas na pierwszy rozrywkowy wieczór. Szko³ê w Gardnie Wielkiej odwiedzi³y najwiêksze gwiazdy muzyki polskiej i ¶wiatowej. W ramach MINI PLAYBACK SHOW swe najwiêksze przeboje za¶piewali:
ü T. LOVE „CH£OPAKI NIE P£ACZ¡”
ü WHITNEY HOUSTON „I WILL ALWAYS LOVE YOU”
ü PAPA DANCE “NAJ STORY”
ü BIG CYC “DRES”
Dzieñ 19.08 sta³ siê dniem leniuchowania. Niektórzy pozostali w ³ó¿kach ze wzglêdu na przeziêbienie, które nast±pi³o po ubieg³o dniowym deszczu, inni z czystego lenistwa i niewyspana. Przerwy po miêdzy drzemkami wype³nia³y karciane gry, tote¿ pokoje zamienia³y siê w „jaskinie hazardu”. Poker, tysi±c, pude³ko i super bingo to nasi rozrywkowi faworyci. Autorem TEXTU dzisiejszego DNIA sta³ siê Marcin, który bardzo zaanga¿owany e ka¿d± rozgrywan± grê, przy swojej pora¿ce swe nerwy wyra¿a³ zdaniem: „A¿eby ciê w pasie zgiê³o” J J J.
Kolejny dzieñ naszego bytowania w Gardnie Wielkiej, 20.08 by³ kolejnym z serii PLA¯A. Tym razem wybrali¶my okolice miêdzy ROWAMI, a „RAJSKIM EDENEM”. Pogoda do k±pieli s³onecznych nie by³a zbyt sprzyjaj±ca, za to do morskich – wy¶mienita. Wiatr wiej±cy z zachodu powodowa³ wysokie fale na morskiej toni, z którymi mê¿nie walczyli¶my. Co chwila wymy¶lali¶my nowe metody na te „wzburzone ba³wany”. Skoki nad. Nurkowanie pod, p³yniêcie z pr±dem przodem, ty³em – to tylko niektóre z naszych sposobów na Ba³tyk. Czasem jednak trzeba by³o uwa¿aæ by nasz rywal wraz z fal± nie zabra³ pewnej czê¶ci bielizny. Obesz³o siê jednak bez takich niespodzianek J. No mo¿e z wyj±tkiem jednej, któr± sprezentowa³a nam Gosia, która chc±c obmyæ twarz zapomnia³a o okularach, które widocznie bardzo spodoba³y siê morzu i zginê³y w jego g³êbinach. W zwi±zku z tym do koñca obozu, albo kto¶ musia³ byæ obok Gosi, albo Gosia musia³a prosiæ kogo¶ o po¿yczenie okularów. Najwiêksze k³opoty jednak pojawi³y siê w sklepie, gdzie nasza „pani Hilarowa” musia³a przyklejaæ nos do lodówki, by zobaczyæ asortyment i ceny. Je¶li chodzi o TEXT DNIA, to autorem ponownie zosta³ Marcin, który zwracaj±c siê do graj±cego na gitarze Krzysia rzek³: „Jeste¶ prawdziw± artyst±” J J J.
21.08 up³yn±³ dla wiêkszo¶ci z nas pod znakiem leniuchowania. Jedynie Kasia i Krzysiek zdecydowali zdobyæ z ksiêdzem górê „ROWOKÓ£” mierz±c± 116m. Droga by³a ciê¿ka lecz w koñcu nasi wêdrownicy dotarli na sam szczyt, sk±d mieli piekny widok na po³o¿one ni¿ej miejscowo¶ci (Smo³dzino, Gardna Wielka, widzieli tak¿e Jezioro Gardno oraz morze). Po powrocie oraz po ca³odziennym leniuchowaniu przyszed³ czas na posi³ek. Dzisiejsze menu wskazywa³o jajecznice, najpierw jednak trzeba by³o zrobiæ odpowiednie zakupy. Id±c do sklepu Go¶ka i Artek spostrzegli zachodz±ce s³oñce, na które dzieñ w dzieñ polowa³ nasz sk³ad. Wreszcie siê uda³o i niemal wszyscy mogli¶my podziwiaæ czerwon± kulê chowaj±c± siê w wodach jeziora Gardno. Zachód s³oñca nie by³ jednak jedyn± atrakcj± tego wieczoru. Dzisiejszym rozrywkowym show by³ jak¿e popularny IDOL, w którym na zwyciêzcê czeka³o jedyne pami±tkowe zdjêcie oraz zaszczyt od¶piewania psalmu na porannej mszy. Rozpoczê³y siê eliminacje, w których udzia³ wziêli wszyscy, czyli 7 osób. Repertuar by³ przeró¿ny:
ü ARTEK- „Aisha”
ü MARTA-„Za ma³o”
ü TOMEK-„D³ugo¶æ d¼wiêku samotno¶ci”
ü KRZYSIEK-„Ludzie s±”
ü GOSIA-„Woman’s worth”
ü KASIA-„Ko³ysanka”
ü MARCIN-„Bo¿a rado¶æ”.
W rozmowie z jurorami pad³ TEXT DNIA autorstwa Krzysia: „Z³o¶liwo¶æ rzeczy umar³ych”. Do fina³u przesz³y jednak trzy osoby: Marta, Go¶ka i Artek. Po d³ugich obradach JURY nast±pi³ czas na werdykt: IDOLEM, który odby³ siê w Gardnie Wielkiej ZOSTA£A GO¦KA.
Nastêpnego dnia, 22.08 zgodnie z obietnic± mog³a ona odebraæ sw± „mszaln± nagrodê”. Po nabo¿eñstwie i usilnych namowach ks. Tomka podjêli¶my decyzjê o wyje¼dzie do KLUK, gdzie mie¶ci siê skansen. Podziwiali¶my tam tzw. „domy w kratê”, warunki ¿ycia miejscowych ludzi z VIII/XIX w, mieli¶my okazjê spróbowaæ prawdziwego wiejskiego chleba ze smalcem. Po takich atrakcjach nasza grupa podzieli³a siê. Jedni pojechali do Rowów na obiad, inni tzn. KSM bez Marcina, ale za to z £ukaszem skierowali siê na Czo³pino. Utrudzeni jazd± w ciê¿kich warunkach pogodowych, odnale¼li¶my w Czo³pinie sma¿alniê ryb, gdzie ka¿dy zdecydowa³ siê zasmakowaæ specja³ów szefa kuchni. Tutaj potwierdzi³o siê powiedzenie „równi i równiejsi”, bowiem jedni dostali swój posi³ek niemal od rêki, podczas gdy drugim pozosta³o jedynie czekaæ i s³uchaæ jak kiszki marsza graj±. Kiedy ju¿ wszyscy najedli siê do syta, ruszyli¶my zwiedzaæ ruchom± wydmê. Jak siê okaza³o wystarczy odrobina piasku, by¶my znowu poczuli siê jak dzieci. Niczym 5-latki turlali¶my siê z piaskowych górek i wymy¶lali¶my coraz to nowe zabawy. Musieli¶my jednak pamiêtaæ, by jak to powiedzia³a jedna z mijaj±cych nas turystek „po piasku pla¿owym nale¿y chodziæ w obuwiu, bowiem bêdzie nas bola³o ¶ródstopie”. Po wydmie kolejn± atrakcj± by³a czo³piñska latarnia, w której nagrywano film „Zakochani”. Oczywi¶cie grzechem by by³o nie skorzystaæ z okazji zobaczenia nadmorskiego krajobrazu z wysoko¶ci. Jedynie Marta, bidulka musia³a walczyæ ze swym lêkiem wysoko¶ci. Poniewa¿ bardzo wia³o zeszli¶my na dó³ i obrali¶my kurs na Gardnê Wielk±, gdzie czeka³o na nas cieplutkie zacisze naszej „jaskini hazardu”. Autorem TEXTU DNIA ponownie sta³ siê Krzysio, który bardzo chcia³ przypomnieæ nam swoj± osobê mówi±c: „Ja te¿ sk³ada³em ¿yczenia ksiêdzu Komkowi” J J J.
23.08 to jeden z ostatnich dni naszego obozu, a na pewno ostatni spêdzony w szkole. My jednak nie zamierzali¶my go spêdziæ w nostalgii i mimo bardzo z³ej pogody ruszyli¶my na pla¿ê. W szkole pozosta³a tylko Marta, która po wycieczce do Kluk trochê siê rozchorowa³a oraz Tomek, jako jej opiekun. Mimo i¿ na pla¿y pogoda nie pozwoli³a nam na opalanie, ani k±piel, my nie stracili¶my ani minuty. Wpadli¶my na pomys³ by zakopaæ siê po szyjê w piasku nadba³tyckiej pla¿y. Ch³opcy zaczêli „przygotowywaæ” miejsce naszego „spoczynku” J J J. Jako osobê zakopuj±c± wybrali¶my Marcina, który sypi±c na nas ciê¿ki piach, nie kry³ siê z odczuwan± satysfakcj± i rado¶ci± i bawi³ siê jak ma³e dziecko. My nie pozostali¶my d³u¿ni i równie¿ w dobrym humorze zapozowali¶my do zdjêcia, szczerz±c do u¶miechu nasze piêkne z±bki J pomiêdzy które silny wiatr wsypywa³ ziarna piasku. Wieczorem ksiê¿a zorganizowali grill. Pocz±tkowo siedzieli¶my na dworze, jednak gdy nas trochê przewia³o przenie¶li¶my siê do wewn±trz. Poniewa¿ stó³ ogrodowy by³ brudny trzeba by³o go wyczy¶ciæ. Zajê³a siê tym Kasia, która stwierdzi³a, ¿e: „¯al chusteczkê truskawkow± mêczyæ na czyszczenie sto³u” J J J staj±c siê tym samym autork± TEXTU DNIA.
Ostatnia noc w szkole minê³a spokojnie, pomimo próby zak³ócenia ciszy nocnej przez ch³opaków, którzy chcieli przestraszyæ lokatorów s±siedniego pokoju udaj±c w³amywaczy i wal±c w szyby. Na ich nieszczê¶cie nikt siê nie przestraszy³, a niektórzy nawet nic nie us³yszeli. Byæ mo¿e nasi ch³opcy powinni poæwiczyæ metody straszenia, bo jak siê okaza³o przestraszyli nie tego co trzeba. Nad ranem przyszed³ do nas ks. Tomek i stwierdzi³, ¿e ch³opcy przyszli w nocy pod jego okna. By³ tylko ma³y drobny szczegó³, oni o tym nie wiedzieli. Kto wie, byæ mo¿e mieli¶my w swym gronie lunatyków J. W ka¿dym razie my¶leli¶my, ¿e to ju¿ koniec atrakcji jak na ten obóz, a noc na plebani minie spokojnie. Jednak czas pokaza³ jak bardzo siê przeliczyli¶my, a los przygotowa³ dla nas niema³± niespodziankê. Niedziela rozpoczê³a siê msz± ¶wiêt±, po której wszyscy zabrali¶my siê za pakowanie. Z pe³nymi plecakami przenie¶li¶my i torbami siê na plebaniê – miejsce naszego ostatniego noclegu. Po rozlokowaniu siê, posileniu i po¿egnaniu odje¿d¿aj±cych ksiê¿y, doszli¶my do wniosku, ¿e dzisiejszy dzieñ to ostatnia szansa, aby zobaczyæ zachód s³oñca nad morzem. Drobnym problemem by³a mniejsza ilo¶æ rowerów ni¿ ochotników tej wyprawy, lecz i na to znale¼li¶my radê. Nasza zakochana para – Marta i Tomek urz±dzili sobie romantyczny spacer na pla¿ê, a Go¶ka, dla której zabrak³o pojazdu wynajê³a sobie „szofera” J J, którym by³ Krzysiek (przemiennie z Artkiem) i tak jak pierwszego dnia, drogê nad morze przeby³a na baga¿niku rowerowym. Pe³ni nadziei na ujrzenie piêknych widoków dotarli¶my na wydmy. Pogoda jednak sp³ata³a nam figla. Nie do¶æ, ¿e niebo zakry³y ciemne chmury to jeszcze zacz±³ z nich kropiæ deszcz. Bogaci o do¶wiadczenia z poprzednich deszczowych dni nie zastanawiaj±c siê, w biegu zaczêli¶my zbieraæ siê do powrotu. Zachód s³oñca zobaczyli¶my, ale dopiero gdy w drodze powrotnej zatrzymali¶my siê na wrzosowiskach. Deszcz i zapowiadaj±ca siê burza nie by³y jednak jedyn± niespodziank±. Gdy dotarli¶my na plebaniê okaza³o siê, ¿e w po¶piechu, uciekaj±c przed deszczem zostawili¶my na wydmach klucz od drzwi plebani J. Artek z Krzysiem d³ugo siê nie zastanawiaj±c ruszyli z powrotem, by odnale¼æ zgubê. Reszta czekaj±c na informacje schroni³a siê przed deszczem w pobliskiej szopie. Po nied³ugim czasie drog± sms-ow± dosz³a wiadomo¶æ, ¿e z poszukiwañ nici. Jedyn± i ostateczn± nadziej± okaza³ siê ksi±dz ze Smo³dzina, pobliskiej wsi. Tym razem to Marcin z Tomkiem wskoczyli na rowery i ruszyli do wielebnego. Dziewczyn± nie pozosta³o nic innego jak czekaæ i modliæ siê do ¶wiêtego Antoniego. Jak siê okaza³o Bo¿a Opatrzno¶æ nad nami czuwa³a i nasza jedyna nadzieja – proboszcz ze Smo³dzina mia³ klucz od domu. Fakt, ze mamy dach nad g³ow±, nie zmienia³ faktu, ¿e klucza jak nie by³o tak nie ma. Plebania w Gardnie Wielkiej przemieni³a siê wiec na tê noc w bazê operacyjn±. Trzeba by³o przygotowaæ jaki¶ plan dzia³ania na nastêpny dzieñ, a by³ on taki: Gosia, która bez okularów i tak na nic siê nie zda przy poszukiwaniach, wraz z Krzysiem pojad± o 600 rano do Rowów w poszukiwaniu wykrywacza metali, ¶lusarza i sklepu z zamkami do drzwi; Marta, Ka¶ka i Magda zostaj±, by uregulowaæ sprawy z dyrektork± schroniska i posprz±taæ plebaniê; reszta o 500 rano jedzie na wydmy w poszukiwaniu klucza. Z tak przygotowanym planem po³o¿yli¶my siê spaæ. Nad ranem wszyscy zaczêli kierowaæ siê w wytyczonych kierunkach. Po nied³ugich poszukiwaniach klucz siê odnalaz³ (oko³o godziny 730), „poszukiwacze zaginionego skarbu” wrócili, a Gosia i Krzysiek na szczê¶cie nie zd±¿yli nawet dojechaæ do Rowów. Plebania wype³ni³a siê ¶miechem i oznakami rado¶ci. J J J J J J J J J J
Oko³o 1500 grupa, która mia³a jechaæ do S³upska rowerami wyruszy³a w te trasê. I tu – kolejna niespodzianka, po przejechaniu kilkunastu kilometrów okaza³o siê, ¿e rower, na którym jecha³ ci±gle pozostaj±cy w tyle Marcin, z³apa³ gumê i trzeba wymieniæ dêtkê. Silna ekipa naszych fachowców w sk³adzie: Artek, Tomek, Krzy¶ i Marcin, od razu wziê³a siê do pracy. Po pó³godzinnych zmaganiach rower by³ gotów do jazdy. Pozosta³a czê¶æ naszej grupy nie mia³a a¿ tylu niespodzianek, bowiem do S³upska pojechali autobusem J. Nasi dzielni rowerzy¶ci do S³upska dojechali ca³o i szczê¶liwie na 1700 i tu, dla odmiany kolejne zaskoczenie dla ca³ej grupy. Jak siê okaza³o na dworcu, poci±g którym mieli¶my wracaæ do domu nie jest o 1820 tylko o 1857. ma³a zmiana planów, ale lepiej poczekaæ pó³ godzinki, ni¿ biec za uciekaj±c± lokomotyw±. Na tym skoñczy³y siê niespodzianki ostatniego dnia.
Po 10-godzinnej podró¿y dotarli¶my cali i szczê¶liwi do Radomia. J J J
|